Moje zbiory labradorytów, samą mnie, zaskoczyły swoją ilością. Jak się okazuje mam w zanadrzu jeszcze kilka sztuk. Przy okazji poczytałam o tych kamieniach
tu.
Przede wszystkim zainteresował mnie fakt, iż warto raz na kilka tygodni, wyłożyć je w nasłonecznione miejsce, aby odzyskały swój blask i właściwości.
Zajrzyjcie w linka, gdyż tam są bardzo ciekawie opisane jego właściwości i zastosowanie w medycynie niekonwencjonalnej.
Lubię labradoryty za ich blask, ale teraz również za pozostałe ich dobroczynne działania.
Poprzedni komplet labradorytów ozdobiłam haftem koralikowym
tu, a tym razem ubrałam je w sutasz.
Dzisiaj prezentuję Wam kolczyki.
Do ich wykonania użyłam koralików Toho, perełek swarovskiego i Fire Polish.
Po raz pierwszy kolczyki zawiesiłam na sztyftach, ukrytych w koralikowych trójkątach. Bardzo mi takie rozwiązanie przypadło do gustu, a inspiracją dla mnie była koleżanka Ania, której prace możecie zobaczyć
tu i
tu.